Jakiś czas temu koncertował pan w Domu Kultury w Ozimku. Muszę przyznać że na sali było niezwykle gorąco. Nie mogę sobie wręcz wyobrazić, jak musiało być na scenie.
Zgadza się, cały czas było jak w saunie, wypiłem prawie 4 litry wody w ciągu koncertu. Poza tą drobną niedogodnością wszystko było fantastycznie: publiczność była bardzo ciepła, gorąco oklaskiwała wszystkich wykonawców. To zdecydowanie pomagało śpiewać.
Z którą światową sceną związane są Pana szczególne wspomnienia?
Trudno powiedzieć. Na każdej scenie, w każdym kraju jest trochę inaczej - ale każda ma swój specyficzny urok. Publiczność wszędzie reaguje nieco inaczej - w Libanie, w Kanadzie, w Polsce, na Ukrainie, a także w każdym mieście. Bardzo trudno to porównać.
Jak wygląda Pana program koncertowy?
Mam bardzo złożony program: od arii operowych po wielkie światowe przeboje (takie jak Time to Say Goodbye) oraz oczywiście słynne pieśni neapolitańskie - Funiculi Funicula, czy O Sole Mio.
Grał Pan także w Operze Lwowskiej, w jakich rolach?
Repertuar był bardzo zróżnicowany - słynne włoskie opery: Il Matrimonio Segreto czy Napój Miłosny, opery ukraińskie: Zaporożec za Dunajem, Natalka Połtawka i operetki, takie jak Zemsta nietoperza. W ciągu kariery zaśpiewałem też prawie 30 różnych kantat i oratoriów.
Czy przypomina Pan sobie jeden bardzo stresujący moment podczas występu?
Tak! Wielka sala koncertowa Church on the Queensway w Toronto w Kanadzie. Wychodzę na scenę czekam na muzykę - i cisza. Kanadyjski system operacyjny nie rozpoznał pliku dźwiękowego. Nie miałem innego wyjścia, jak tylko grać na czas i poczekać aż kolega znajdzie inny plik. Prawdę mówiąc nie był ostatni raz kiedy coś takiego miało miejsce. Artysta musi wtedy obrócić całą sytuację w żart, aby publiczność nie była niezadowolona.
Śpiewa pan w trzynastu językach - także po polsku?
Owszem, śpiewałem różne utwory po polsku, na przykład duet Usta milczą, dusza śpiewa z operetki Wesoła wdówka a także piosenki popularne i ludowe.
Prawdę mówiąc nigdy nie liczyłem języków w których śpiewam. Dopiero niedawno na wakacjach mój znajomy, taki prosty człowiek z małej wioski zapytał mnie “ Wasyl, ty jesteś artysta, powiedz mi w ilu językach śpiewasz”. Wtedy policzyłem i okazało się, że aż w trzynastu.
Śpiewa pan także w językach bardzo egzotycznych takich jak chiński, koreański i jidysz.
Zgadza się. Po chińsku na przykład śpiewam z zespołem Bel’Canto: jedną zwrotkę O Sole Mio i parę autentycznych chińskich piosenek. Kiedyś występowaliśmy przed publicznością, w której skład wchodzili także Chińczycy z Ambasady ChRL na Ukrainie. Bardzo zaangażowali się w koncert, śpiewali razem z nami, znali piosenki co do słowa. Po koncercie wicekonsul pogratulowała nam świetnej wymowy, Swoją drogą jej ukraiński był absolutnie nienaganny.
Jak pan uczy się wymowy w językach tak egzotycznych?
To dosyć żmudna robota Uczymy się dźwięków sylaba po sylabie, Wszystkiego fonetycznie, z nagrania. Mamy też konsultantów - native speakerów, którzy starają się przybliżyć dźwięki ich języka do naszego.
Koncertuje pan w różnych krajach świata?
Tak, na przykład w grudniu zeszłego roku koncertowaliśmy w Libanie z okazji 25 rocznicy nawiązania stosunków dyplomatycznych z Ukrainą. Towarzyszyła nam Libańska Narodowa Orkiestra Symfoniczna. To był piękny wspólny koncert.
Nie tęskni pan za rodziną w czasie tych wyjazdów?
Oczywiście, że tęsknię ale na szczęście z reguły są to krótkie wyjazdy, na tydzień, maksymalnie dwa.Kiedyś wyjeżdżałem na dłużej, na przykład na miesiąc, ale to już dla mnie trochę za długo, tęsknię za dziećmi.
Data publikacji: 19-08-2020 19:49